1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

To nas upewnia, że epidemia to fikcja i że trwa eksterminacja niewinnej ludności

15 kwi 2021 19:40

Ponieważ od bardzo dawna nic nie było publikowane w naszym portalu, zwłaszcza zaś w "najważniejszym" dla innych mediów temacie koronawirusa (co oczywiście było spowodowane po pierwsze i przede wszystkim brakiem funduszy, do czego dodatkowo dochodził brak czasu u osób mogących zająć się redagowaniem tej strony), poniżej prezentujemy podsumowanie dowodów przemawiających za uznaniem, że Covid-19 jest najprawdopodobniej zglobalizowanym oszustwem na tle religijnym i że dochodzi do masowego mordowania ludności w szpitalach, co jest gigantycznym skandalem.


Tak w przybliżeniu wygląda koronawirus (SARS). Wirus ten istnieje. Niewiarygodna jest jedynie teoria o epidemii

Przytaczam tu poniżej kilka nowych argumentów, jednakże większa ich część została już wyartykułowana i wnikliwy czytelnik z łatwością mógł się z nimi, jednym kliknięciem, zacząć zapoznawać. W braku jakiegokolwiek finansowego wsparcia w zamian za poniższe badania oraz wobec trudnej sytuacji samego prezesa, za to w warunkach codziennego preferowania w swych wyborach przez użytkowników Internetu naszych informacyjnych konkurentów (sitwy od "pandemii" jako rzeczywiście działającej, realnej i naturalnej przyczyny: faktu ustalonego i od "należycie już udowodnionych, nie budzących wątpliwości danych rządowych"), nie można mieć żadnych uzasadnionych pretensji co do marazmu tutaj panującego, wszakże nie zmienia to przecież faktu najprawdopodobniej prawdziwości głoszonych w xp.pl tez ani też nie pozwala wysnuć wniosku o jakiejś "nierzetelności warsztatu". Warto więc rzucić poniżej okiem bez względu na nasze obecne niedobory siły roboczej.

Ostateczna, dojrzała wersja lansowanej, dowodzonej i bronionej przez nas wersji jest taka, że fałszywe są wszystkie praktycznie wykrycia Covid-19, gdyż epidemii nie ma, natomiast po fałszywym wykryciu koronawirusa u ofiary, o ile nie jest planowane, że ma wyzdrowieć, wstrzykiwany jest – czy raczej podawany do inhalowania, np. zatrutą maseczką – rzeczywisty (bardzo słabo zaraźliwy) koronawirus, który prawdopodobnie pozyskiwany jest od firm o szemranych nazwach (co sugeruje odgórne pochodzenie – z "grupy watykańskiej") i wątpliwych standardach moralnych (być może zaliczają się tu 2 z firm, które produkują szczepionki, aczkolwiek może to się nie ogranicza tylko do nich albo sprzedawcą jest jeszcze kto inny; nie ma tu miejsca na podawanie i objaśnianie nazw, bo za wcześnie na sądzenie). Niewykluczone, że stosowane są zastrzyki, bo badania np. hiszpańskie na trupach ofiar stwierdziły występowanie SARS-CoV-2 w dziwnych, zaskakujących miejscach (np. szpik kostny). Jako, że na jednego zabijanego pacjenta wystarczy zapewne drobna kropelka (i to preparatu już np. znacznie rozwodnionego), więc w pojedynczym szpitalu zakaźnym nie jest potrzebna oszałamiająca ilość próbki koronawirusa, lecz dosyć mała. Na skalę całego kraju z pewnością jest więc możliwe mieszczenie się w rozsądnych granicach. Producenci sprzedawali go zapewne ściśle nieoficjalnie, zakulisowo (nie przyznawano się do tego publicznie: "szczepionka jest dopiero przygotowywana") i tylko np. w odpowiedzi na e-maile z rządowych domen (.gov.pl itp.), rzekomo może "na potrzeby jakichś badań naukowych". Ma tu zapewne swą rolę fakt, że tradycyjnie szczepionką była zawsze po prostu mała dawka odpowiednich zarazków. W każdym razie sprzedaż preparatów stosowanych do zarażania prawie na pewno ma miejsce, podobnie jak proceder zabijania szpitalnego przy pomocy koronawirusa, gdyż sama epidemia jest praktycznie na pewno zupełną fikcją.

Podsumowanie argumentów już wcześniej podnoszonych w głównym artykule

W artykule "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa" dowodzono kłamliwości panujących teorii o globalnym rozprzestrzenianiu się Covid-19 m. in. następującymi sposobami – z których każdy z osobna, ale zwłaszcza 2 pierwsze, bardzo podkopują wiarę w istnienie epidemii:

  • Pod nagłówkiem "Koronawirus jako mem ściśle religijny: związany z papieżem obecnym, z Pawłem VI, a nawet z jeszcze dużo wcześniejszymi czasami":
    Sprawa koronawirusa wywodzi się praktycznie na pewno, jak dowodzą kwitujące to cytaty biblijne, ze starożytnego spisku religijnego (czy raczej protoreligijnego) opartego o księgi sybillińskie – ezoterycznego i znanego najprawdopodobniej przede wszystkim kolejnym papieżom. Sprawa ta opiera się mianowicie o symboliczną Datę Początku Pandemii (data zawiadomienia WHO: 31.12.2019) wyznaczoną na podstawie tajników kalendarza będących przedmiotem memu "Zaplanowana Historia Kościoła" (swoista lista "świąt religijnych", czyli tutaj: przyszłych porażek Kościoła katolickiego, zawarta już w kalendarzu juliańskim, dużo wcześniej zresztą najprawdopodobniej przez Babilon w ww. źródle zaproponowanym) – owe tajniki kalendarza i związane z nimi symbole, a także spisek co do koronawirusa, znajdują szerokie potwierdzenie w geopolityce minionych stuleci (np. rzekoma pandemia grypy Hiszpanki zorganizowana wokół roku 1919 i kilka innych takich celowo pozostawionych śladów) oraz źródłach religijnych (Biblia, Koran) dobrze trafiających, pod odpowiednimi numerami, w odpowiednie tematy z ww. memu Zaplanowanej Historii Kościoła. Wszystko wskazuje na to, że co najmniej temat "korony" i zarażania idącego od korony ("z samej góry idzie sprawa") był obmyślony już w starożytności – w jednym z przypadków wręcz trafiają się pod tymi odpowiednimi nrami ściśle w temat związany z koronowaniem cierniem. Sztuczny teatr pod nazwą zarazy najwyraźniej miał być przykrywką masowego zabijania (patrz cytaty z Koranu przytoczone w jednym z akapitów punktu oznaczonego jako 19-17-15 na liście).
    Ww. część artykułu wyjaśnia też, że praktycznie przesądzona jest matematycznie, w oparciu o skrajne nieprawdopodobieństwo opcji przeciwnej, współodpowiedzialność papieży za sprawę koronawirusa i krycie kwestii nieistnienia epidemii.
    Skrajnie nieprawdopodobne jest, że "dziwnym trafem" zupełnie losowo, czyli bez spisku, wylosowała się (wynikła naturalną / raczej naturalną koleją rzeczy) taka Data Początku Pandemii, jaka wynika z tajników kalendarza juliańskiego i jego sumeryjskiego zapewne tajnego opisu oraz z przecieków biblijnych. (Są to przecieki zapewne celowo wstawione przez starożytnych kapłanów na podstawie danych od króla Salomona, czyli z tajnych spalonych ponoć części tzw. przepowiedni królowej Saby.) To, co naturalne, powinno wyniknąć nie w maksymalnie estetycznej, spójnej z różnymi fakcikami i opartej na religijnych systemach filozoficznych dacie, tylko w dacie wyglądającej na przypadkową.
    Dodatkową wskazówką co do postulowanego w artykule pochodzenia sprawy (ze starożytnego spisku politycznego) są wzmianki o szczególnej roli okolic starożytnego królestwa Baktrii w mapie rzekomego zasięgu koronawirusa, które w ww. artykule zawarto pod nagłówkiem "Kolejne ewenementy z Kanady i ze świata" (wokół wyeksponowanego cytatu). Owe okolice Baktrii starożytnej i jej ludu (z poprawką sugerującą jakiegoś "brata" raczej niż po prostu współczesnych Baktrian) są pod tym względem najzupełniej wyjątkowe, jak tam wyjaśniono. Kolejną dodatkową wskazówką jest to, że dziwnym trafem właśnie z datą 17 grudnia, czyli w urodziny papieża Franciszka (która to data jest też założeniem i częścią bardzo ładnie się składającego w 1 całość projektu liczbowego z Sybilli, w którym występuje temat Covid-19: "ma to być papież z taką datą urodzin") wydano w Polsce już w 2013 r. rozporządzenie w sprawie szczepień (na wsi, dla zwierząt).
  • Komu by mimo wszystko brakło dowodu, że pokazane w ww. artykule sybillińskie czy w każdym razie papieskie (związane z tajnikami kalendarza) tło sprawy Covid-19 – jako coś więcej niż tylko przewidywanie – będąc spiskiem kryminalnym rzeczywiście jest elementem wiedzy współczesnych polityków rządowych, a w każdym razie wpływało na ich świadome decyzje na drodze do powstania "epidemii", temu chciałbym jeszcze przedstawić fakt następujący, w nawiązaniu do symboliki liczb-elementów "tematu 19-17-15". Mianowicie odzwierciedlona tu (wg ww. artykułu) data urodzin Franciszka 17.12 jest też uwieczniona jako data rozporządzenia Rady Ministrów z 2013 r. (rok, kiedy Franciszek objął posadę papieża), które jest na temat... szczepienia lisów. To chyba dosyć dobrze pasuje do tematu ("to kładzie kres Covid-19") i wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo, że rząd już się szykował na wynikającą ze spisku konkretną datę (w której jednakże w rzeczywistości najprawdopodobniej nic takiego się nie stało, co by miało moc rozprzestrzeniania się odpowiadającą tej z komunikatów rządowych, bo najprawdopodobniej byłaby to sprawa albo nie do opanowania i w takim razie wybuchłaby nawet wcześniej, niespodziewanie w miarę postępów badań, które przecież wcale nie musiałyby dać ściśle takiego efektu ściśle tego dnia, albo właśnie byłaby to już na etapie laboratorium sprawa dobrze opanowana i, wg stanu na 31.12.2019, wciąż za mało groźna, by się tak szybko rozprzestrzeniać, jak to ogłaszano w mediach, a ewentualną wysoka zaraźliwość pojawiłaby się dopiero później; ten argument z prawdopodobieństwa pokazuje, że teoria oficjalna o takim właśnie, jak ogłaszany, "naturalnie wynikającym" przebiegu "epidemii" jest bardzo niewiarygodna i że oszustwo jest w tej sprawie rzeczą fundamentalną).
    Dodatkowo, tego samego dnia 17.12.2013 wyszło też rozporządzenie europejskie, z dużą liczbą nazw własnych, tj. pisanych wielkimi literami skrótowców, w tytule, dotyczące (uwaga) funduszy spójnościowych. Też jest to temat pasujący do niewątpliwie obserwowanej wspólnej linii UE w sprawie rzekomej "epidemii".
  • Jak wskazano w artykule, Koran wyraźnie pokazuje pod odpowiednimi dla Covid-19 numerami, że chodzić tu ma o w kółko na nowo powtarzane przypadki pojedynczych zabójstw, nie zaś jedynie o samo tylko zainicjowanie sprawy.
  • "19" w nazwie (i numerze roku) Covid-19 nadaje się dziwnym trafem idealnie na symbol "alfy i omegi" – papieża. To symbol niewątpliwie stary. Już w Apokalipsie św. Jana (pod numerami kojarzącymi się z hasłem "samobójstwo Jana Pawła II": 22-13) na słowa "Jam Alfa i Omega".
  • Oficjalny tekst "przepowiedni" królowej Saby (tj. to, co każdy może przeczytać: księgi I-III; było ich więcej, ale były tajne i je spalono, natomiast te tutaj najzupełniej wystarczą) nawet całkiem wyraźnie i wprost wymienia Covid-19 – oczywiście bez stosowania tej nazwy, bo to by była już niedopuszczalna przesada (ale dla porównania w Biblii znajdujemy, jak pokazuje artykuł, wyraźne nawiązania do nazw np. "koronawirus", "grypa" pod odpowiednimi numerami) – wymienia ową przyszłą nową chorobę jako to, co zwiastować będzie nadejście czasów apokaliptycznych (czasów "końca świata"). Pierwszym i podstawowym tego znakiem ma być, uwaga, to, że ludzie "krwią się pocić będą". O ile samo w sobie może to jeszcze brzmieć trochę głupawo, dziwacznie, o tyle we fragmentach Biblii interesujących z punktu widzenia spisku religijno-politycznego zwłaszcza w Polsce odnajdujemy wyraźniejsze wytłumaczenie: patrz odpowiedni artykuł xp.pl, pod nagłówkiem "Symbol Platformy Obywatelskiej: 5.3 (albo 3.5)", punkt o fragmencie Ha 3:5. Mianowicie, w ramach długiej (obejmującej absolutnie wszystkie księgi Biblii) serii dotyczącej polityki tych właśnie naszych czasów – w tym w szczególności w Polsce, która tu jest w szczególny sposób prototypowana (jako kraj ewentualnego przyszłego Antychrysta, jak w powiedzeniu "Polska Mesjaszem narodów", zresztą chodzi tu raczej po prostu o Piotra Niżyńskiego i jest to postać raczej pozytywna oraz pokrzywdzony) – znajdujemy, tuż przy wzmiance o zarazie, słowa o "śmiertelnej gorączce": znamienne "Zaraza idzie przed Jego obliczem, w ślad za Nim gorączka śmiertelna". Jest to w dodatku stylizowane, z uwagi na słowa księgi to poprzedzającej, na początek jakiejś serii zarzutów i wyzwisk pod adresem wspomnianej partii, czyli pasują tu najpierw tematy najcięższego kalibru. W związku z tym łatwo już skojarzyć te słowa o zarazie jako "śmiertelnej gorączce" (może "w ślad za" Salomonem i jego pisarzem zamieszczone w Biblii) z powyższym cytatem o "poceniu się krwią" – i na tej podstawie domyślić się, że "krew" to symbol tego, że śmierć tuż tuż, a "pocenie się" – symbol gorączki i przeziębienia (jakiejś niby to pospolitej choroby w rodzaju grypy). Wiążąc te dwa tematy ze sobą, jak to tekst czyni, czyli temat choroby grypopodobnej z tematem zagrożenia śmiercią, uzyskuje się w oczywisty sposób "dziwnym trafem" właśnie najlepszy możliwy oględny opis problemu Covid-19. A zatem znane to było już Michaldzie w X w. p.n.e.
    • Osoby interesujące się Biblią z pewnością zauważyły, że w jej różnych księgach nieraz padają słowa "wyrocznia Pana", co notabene występuje najczęściej czy nawet prawie zawsze we fragmentach o treści odpowiednio dobranej do numerów. Jest to właśnie najprawdopodobniej ślad po ww. "sybilli Salomona" i jej bardzo precyzyjnie podanych tym kapłanom-autorom tajnikach: ściśle odmierzonych i omówionych z dokładnością do konkretnych numerów (momenty, sprawy, osoby, zdarzenia).
    • Być może owo niejasne i dziwne nam brzmienie słów królowej Saby pasujących do Covid-19 jest to też w sporej mierze efekt błędu tłumacza, jako że można spodziewać się, że tłumaczono te przepowiednie z łaciny czy też jęz. angielskiego (w których to ich tekst rozprzestrzenił się po Europie począwszy od r. 393), a nie bezpośrednio z hebrajskiego oryginału (zapewne bardzo trudno dostępnego, jeśli w ogóle). Po angielsku słowo "krwią" jako dopełnienie czasownika tłumaczy się bowiem jako "with blood", co można następnie przetłumaczyć na polski jako albo "krwią", albo "z krwią": oba sformułowania brzmiałyby w angielskim tak samo. W tym akurat przypadku bardziej pasuje to drugie: "będą się pocić z krwią", co już bardzo wyraźnie nawiązuje do sprawy jakichś "gorączek, z którymi łączy się śmierć".
  • Nagłówek "Dziwne jasnowidzenie od pierwszych chwil, co do wagi problemu, współdzielone [też] przez wszystkie polskie ośrodki medialne" w pierwotnym artykule – tytuł mówi sam za siebie.
  • Dwa pierwotne epicentra problemu, Włochy i Wuhan, dziwnym trafem trafiają co do swego bliskiego jak się okazuje powiązania historycznego (historia Covid-19) w język polski i dlatego w Polskę jako kraj, jak można by na to odpowiedzieć, "właściwy, by wyjaśnić problem" (a porównaj: globalny spisek w sprawie podsłuchu na Piotra Niżyńskiego, jak również kwestie podnoszone dla blogu Piotra Niżyńskiego w najnowszym wpisie z 20.01.2021 dotyczące religijnego znaczenia Polski). Polska pasuje tu więc na symbol, mówiąc w uproszczeniu, "spisków papiestwa krytych przez wszystkie media". Dowód zaś (czy raczej, losowo rzecz biorąc, wyjątkowo nieprawdopodobna poszlaka) na takie konotacje sprawy koronawirusa jest ukryty w brzmieniu słów. Chodzi tu więc o dziwny, skrajnie nieprawdopodobny zbieg okoliczności, za to psychologicznie rzecz biorąc bardzo trafny i dlatego zrozumiały jako wpisujący się w rzymski styl celowego pozostawiania poszlak na spisek (tak, by ktoś to kiedyś mógł wyjaśnić): mianowicie, dwie nazwy własne bardzo podobne do siebie i dotyczące samych początków (genezy) sprawy koronawirusa. Odpowiadają jakby dwóm przeciwieństwom (trochę jak w zestawieniu słów "korona" i "wirus", o czym za chwilę pod jednym z kolejnych nagłówków, jako że jedno kojarzy się tu nieodparcie z rywalem drugiego: "jaka monarchia, skoro jest ten wirus, to zarażanie..."); jedno jest tu prawdziwe i wygrywa, drugie fałszywe i przegrywa, bo obu "pogodzić ze sobą nie można" – są rywalami. Fałszywym pochodzeniem, jakkolwiek przyjmowanym przez świat za prawdziwe, jest pochodzenie z Wuhan. Właściwym natomiast byłoby, wedle tego zestawienia, pochodzenie z Rzymu. Zbiega się to, w ramach skrajnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, z tym, że to właśnie w języku polskim te dwa słowa (Wuhan i Włochy), które "historia" rzekomej epidemii tak eksponowała, są tak do siebie podobne. Język polski zaś i Polska w ogólności kojarzy się właśnie, między innymi, z krytymi przez media spiskami na tle sybillińskim czy też podsłuchowym, powiązanymi (chyba nawet ściśle powiązanymi) z Watykanem. Aby uniknąć, mało satysfakcjonującej intelektualnie, hipotezy skrajnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, trzeba przyjąć, że owa zbieżność to wynik po prostu kalkulacji pod efekt psychologiczny – "tak, by było mniej więcej widać, że to spisek".
  • Statystyki koronawirusa w Polsce są zupełnie niewiarygodne, co pokazano w artykule:
    Wyglądają, zwłaszcza dla osób zaznajomionych z tłem podsłuchowym (bieżące sprawy m. in. z życia prywatnego Piotra Niżyńskiego, znanego jako ofiara śledzenia i prześladowania przez ośrodek bandycki kojarzony ze specjalną w bloku rozlokowaną komórką podsłuchową TVP) i symboliką sybillińską, niemalże każdorazowo jak zlepienie 2-3 symboli z ezoterycznie rzecz biorąc "dobrze znanego", utartego repertuaru (np. w przeszłości wykorzystywanego też do pozostawiania poszlak w dacie samobójstwa i długości życia wyrażanej w różnych jednostkach, iż jest to samobójstwo z przyczyn religijnych). Problem ten trwa praktycznie niezmiennie od 2020 r. Ministerstwo nadal lansuje statystyki wyglądające jak kpiny z ludności i wystawianie jej języka, mianowicie języka tajnych kodów kojarzonych też z postacią Niżyńskiego (jako "Antychrysta"). Mimo wszystko prawdopodobnie jednak i tak pozostają one w pewnej relacji do rzeczywistości. Zmyślanie może mieć taki sens, że gdy kiedyś w czyjejś świadomości wyjdzie na jaw, że "pandemia koronawirusa" była tematem niewiarygodnym, przynajmniej pozwoli to odwrócić uwagę osób o tym się dowiadujących od tego, że całkiem realne były zgony. Fałszowanie liczb służy więc zapewne za pożywkę do powątpiewania o procederze mordowania ludzi w szpitalach zakaźnych (pod pozorem rzeczywistego "istnienia" ofiar koronawirusa).
    Odsyłam tu do fragmentu pod nagłówkiem "Kwietniowe statystyki z Polski i Brazylii" i zamieszczonej tam na końcu długiej listy wypunktowanej, wielokrotnie uzupełnianej.
  • Miało miejsce wiele sytuacji wyglądających na fake newsy, co artykuł dokładnie wyjaśnia. Koronawirus w Policach dotykający strażaków (wkrótce po naświetleniu tu, w licznych artykułach na xp.pl, kwestii miejscowości strażackiej Krubin jako części planu co do przyszłego "siedliska Antychrysta"), dziwnie tak jakoś w kontekst podsłuchowy się wpisujący, a grupa zawodowa to przecież stosunkowo rzecz biorąc zupełnie marginalna (nie trafiono by w nią choćby nawet 5 razy rzucać zwykłą kostką i wybierać z listy osób, a tymczasem tutaj w nią trafiono i akurat przy specyficznej nazwie miejscowości: Police, kojarzące się więc ze sprawą kryminalną...). Kolejne spodziewane fake newsy lansowane przez laboratoria diagnozujące Covid-19 były piętnowane, w oparciu o narzędzia w rodzaju rachunku prawdopodobieństwa i codzienną statystykę, przez nasze artykuły "»Pierwszy sportowiec z koronawirusem« - najpewniej rządowy fake news" i "Donald Trump i prezenterka TVN równocześnie »zarazili się koronawirusem«". Z porównania hipotezy losowych zbiegów okoliczności z hipotezą celowo pozostawianej poszlaki (a zatem: zrozumiałej, jasno trafiającej w pewne treści, które chce się tu zaakcentować i przekazać zgodnie z pewnymi dobrze znanymi ezoterycznie, klasycznymi wzorcami) każdorazowo wychodziło tu na to, że news jest najprawdopodobniej fałszywy i ze spisku się wywodzący, choć oczywiście do ludności ten fakt póki co nie docierał.
  • Temat wybuchu chińskiej epidemii zapowiadał się w poszlakach także i na terenie Polski. Już kilka lat wcześniej była kampania reklamowana, pod patronatem "człowieka od łaski", że tak to w skrócie nazwijmy (prerogatywa to ostatnio bardzo głośna), która dziwnie idealnie trafiła w przyszły los lekarza z Chin. Jest na ten temat odpowiedni nagłówek w ww. artykule. Następnie tuż przed pierwszymi przypadkami wykrycia przez Chiny zapalenia płuc o nieznanej jeszcze przyczynie, gdy nie stosowano jeszcze w odniesieniu do tego pojęcia "koronawirus", a zatem w listopadzie 2019 r., był porozlepiany m. in. w metrze czy w okolicach dworców (z inicjatywy warszawskich władz samorządowych na czele z prezydentem, czyli tych władz, które kontrolują m. in. sporą część szpitali warszawskich) temat nawiązujący do losu ministrów zdrowia – również budzący czytelne skojarzenia z łaską prezydencką, a to w świetle np. dawnych rozmów kuluarowych o możliwej odpowiedzialności Tuska (generalnie chodzi tu o koncepcję omijania Trybunału Stanu i stosowania względem polityków rządowych zwykłego, czyt.: bardzo skorumpowanego i podatnego na łaskę prezydencką, sądownictwa). Już we wczesnym grudniu 2019 r., a zapewne nawet sporo wcześniej, znany był też w mediach plan finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w którym dziwnym trafem miał występować zespół... Masecki. Zupełnie jak "maseczki". To wszystko na ponad miesiąc, a może jeszcze dłużej, przed w ogóle pierwszym sygnałem wysłanym za granicę przez Chiny, że jest jakieś zapalenie płuc o na razie niezidentyfikowanej przyczynie. A zatem do jakiegokolwiek przecieku i hałasu medialnego w tych chińskich tematach było z pewnością jeszcze długo. Wspomniany artykuł wzmiankuje też, pod nagłówkiem, charakterystyczne okoliczności, jakie towarzyszyły wybuchowi tematu "pandemii", a następnie związanych z nią restrykcji, w życiu Niżyńskiego. W szczególności, tzw. "pandemia" Covid-19 wydaje się być odpowiedzią na ponad pół roku wcześniej (a więc w czasach, gdy nikomu nie miało prawa się to jeszcze śnić jako sprawa nieodległa, raptem za kilka miesięcy mająca wybuchnąć) mocno eksponowane czy wręcz przez banki w rodzaju Santander czy Paribas były ich socjalnie użyteczne i przyjemne funkcje w rodzaju dostępna kawa czy, zwłaszcza, strefa co-workingu, z czego Niżyński wówczas często korzystał. Był w tym wszystkim jednak 1 szkopuł (jeden detal, który przyćmiewa "koronę"): podglądanie ekranu, zapewne wdrożone także i w tych nieruchomościach, bo to jest powszechne i korupcją fiskalną zapewne inspirowane (ukryte stanowiska monitoringu do pracy zmianowej normalnego niby personelu, mające też zainstalowany program Gadu-Gadu, dostęp do radia internetowego z dźwiękiem podsłuchu na żywo oraz odbiornik promieniowania elektromagnetycznego umożliwiający zdalny podgląd cudzych ekranów). Krótko mówiąc: co-working, nawet codziennie coworking, na bilbordach wręcz (koło mieszkania Niżyńskiego) coworking w kafejce firmy Santander, po czym jaka na to odpowiedź? Fundamentalny szkopuł: Covid (w wolnym tłumaczeniu: "wspólne widzenie")... I od tej chwili koniec tych przyjemności i udogodnień. To oczywiście najpewniej również nie przypadek. Globalna firma, dysponująca zapewne licznymi nieruchomościami w wielu krajach, nie mówiąc już o akcjach wielu ważnych spółek (w tym pewnie i medialnych), niewątpliwie mogła mieć sporo okazji, by być poinformowaną, co nadchodzi. Patrz zresztą to, o czym mowa 3 punkty niżej.
  • Postać Ghebreyesusa wyraźnie nawiązuje personaliami oraz datą powołania do postaci planowanego od starożytności Antychrysta, kojarzonego z Piotrem Niżyńskim (jako postacią pod ten mem wylansowaną), jak pokazuje najnowszy wpis na blogu www.bandycituska.pl. Można o tym poczytać pod nagłówkiem "Koronawirus jako mem ściśle religijny: związany z papieżem obecnym, z Pawłem VI, a nawet z jeszcze dużo wcześniejszymi czasami". Podobnie też, jak tam wyjaśniono, dobrane jest nazwisko Arłukowicza – pasuje na symbol "woli starożytnego Rzymu". Nota bene ojciec tego prominentnego polityka PO – być może ewentualny świadek na kilka tematów, co do swego syna – zmarł kilka miesięcy po wybuchu tematu koronawirusa w mediach, jak by wynikało z podawanych danych prawdopodobnie zamordowany typowym sposobem "na nagłą zapaść zdrowotną" (patrz nasz artykuł).
  • Nazwa "koronawirus" dodatkowo jeszcze o tyle kojarzy się ze skandalami w Watykanie, że wskazuje na możliwość "zarażania" koroną (tiarą papieską) zamiast organizowania rzetelnego konklawe, a zatem na możliwość organizowania konklawe ze sfałszowanym wynikiem, a w każdym razie z góry ustawionym, co najprawdopodobniej miało miejsce nie tylko za każdym razem już od czasów Pawła VI, ale nawet chyba przez sporą część (większość?) historii papiestwa, jak można podejrzewać z uwagi na notoryczność problemu niewiary prześwitującą między wierszami kronik. Wygląda to jak jakiś stały spisek mający na celu dopuszczenie tylko wypróbowanych, pewnych kapłanów do kontaktu z tekstem źródła sybillińskiego. W artykule jest to częściowo uzasadnione, na zasadzie odesłań, w odniesieniu do postaci Franciszka, natomiast szerzej o problemie będzie można poczytać w książce Niżyńskiego o spiskach religijno-politycznych.
  • Wyjątkowo złe wrażenie robił fakt kompletnewj czołobitności wszelkich właścicieli nieruchomości względem rządu w dziedzinie wiary w koronawirusa, choć przecież wydawałoby się, że kraj nasz nie powinien być uważany za totalitarny. Nie ma podstaw, by była jedna powszechnie obowiązująca ideologia, jeden obowiązkowy system przekonań. Jeszcze zanim ogłoszono takie rzekome "obowiązki", wszyscy właściele nieruchomości, a także instytucje takie, jak np. banki (tylko, dziwnym trafem, z wyjątkiem państwowego Banku Ochrony Środowiska, który mógł słúżyć w tej dziedzinie za chlubny wyjątek – chyba właśnie dlatego, że jest państwowy, czyli po to, by odwrócić od polityki podejrzenia o takie totalitarne zapędy do wpływania na wszystko...), masowo prześcigały się w wierzeniu w – uwaga, bo to bardzo jeszcze nowe słowo, a normalny człowiek nawet nie miałby czasu otwierać słownika i sprawdzać, czy ono istnieje, co dopiero zaś je do swego życia importować i stosować na pokaz – "pandemię koronawirusa". Stosowano maseczki, gdy rząd jeszcze zaprzeczał, by było to wymagane, kupowano środki odkażające, zamykano sklepy i stoiska w miejscach, w których bynajmniej nie przemawiał za tym żaden autentyczny czy choćby nawet pozorny obowiązek prawny. Każdy niemal przedsiębiorca zwłaszcza przyuliczny musiał wywiesić jakąś karteczkę z informacją m. in. o tym, jak to on bardzo wierzy w "pandemię koronawirusa", co w ogóle jest kwestią poza jakąkolwiek racjonalną dysputą – co więcej, że jakoby boi się jej i dlatego chce rezygnować z dochodów. Przy tym wszystkim znamienne wrażenie robiła reklama Pepsi, jak gdyby informująca w zawoalowanej formie o kwestii nielegalnych układów podatkowych: "For the love of it" ("za miłość do tej sprawy" [do "tego"]) z włochatą kulą Pepsi jakoś tak dziwnie (prawda?), niespodziewanie może dla kogoś, przypominającą słynnego koronawirusa (i, swoją drogą, pewien jeszcze jeden atak równoległy, o czym za chwilę). Zapewne przygotowano to wszystko odpowiednio wcześniej, bo obdzwonienie wszystkich właścicieli nieruchomości publicznych przez urzędy to nie robota na 5 minut ani nawet 5 tygodni, a zatem i oni zapewne są po prostu świadomie częścią spisku co do oszustwa. Mogą natomiast nie być pewni, czy dochodzi do zabójstw, i w tej dziedzinie faktycznie stan ich świadomości wydaje się wątpliwy.
  • W kilku statystykach z Polski i ze świata niemalże bardzo czytelnie i wyraziście i przy tym jednoznacznie (np. 2 trafienia w kluczowe daty w jednym kraju, zresztą odpowiednio dobranym – "kraj nadziei Antychrysta") powoływano się na postać Hitlera i stosowano nawiązania do rządów hitlerowskich, ideologii "Heil Hitler" itd., co wpisuje się dobrze w kontekst ryzyka tego, że ludzie naprawdę w szpitalach zakaźnych giną, co by oznaczało, że – w warunkach braku epidemii (jako że jest ona spiskiem i nie ma powodu, by politycy sami dla siebie stwarzali zagrożenie życia, skoro media i tak ich nie rozliczają z problemu koronawirusa i z braku rzetelnego dowodzenia przed narodem, tj. np. na zasadzie formalnych przesłuchań przed komisją śledczą) – są po prostu masowo mordowani, poddawani systemowemu i zglobalizowanemu procesowi eksterminacji, która w tym przypadku zwraca się przeciwko starym, chorym i łatwowiernym, odciętym od informacji o spisku podsłuchowym i nierzetelności mass mediów (w tym kościelnych), czyli zwłaszcza: przeciwko środowiskom często właśnie najbardziej katolickim.
  • Szpitale zakaźne mieszczą się w Warszawie w specyficznych lokalizacjach: Wołoska 137, Wolska 37, które wg klasycznych i sybillińskich skojarzeń (dotyczących m. in. liczby 137 czy pojęcia "hekatomba") wskazują na jakąś gigantyczną ofiarę w imię religii (w przypadku hekatomby była to ofiara z wołów, ale oczywiście pojęcie ma też swe znaczenie bardziej symboliczne). W tym przypadku 137 wskazuje ściśle na temat genezy chrześcijaństwa, podsuwa myśl, że "religia ta jest nierozerwalnie powiązana ze spiskami politycznymi".
  • Cytaty z Biblii, której autorzy najwyraźniej mieli pośrednio dostęp do wspomnianego tu tajnego "źródła S", również potwierdzają najgorsze przypuszczenia. Wedle oryginalnego planu nie tylko żadna choroba się nie panoszy, a co za tym idzie nie giną od niej ludzie, ale ma też miejsce coś najzupełniej strasznego i karygodnego – nastąpić ma, dlatego też (w wizji Apokalipsy, ale ściśle pod nrami wskazującymi na temat koronawirusa), "wielka uczta Boga", w trakcie której zaproszeni przyjdą "pożreć trupy królów, trupy wodzów i trupy mocarzy", dalej też występuje symbol zmarłych dziennikarzy, co dziwnym trafem przypada właśnie na nry kojarzące się z Covid-19 z uwagi na wspomniane memy. Nie jest to zresztą jedyna sytuacja, gdy autor Apokalipsy stosował ezoteryczne metody ukrywania wskazówek w liczbach i w odpowiednich wersach tekstu, dobranych pod względem numeru, jednakże temat dokładnego omawiania tego wykracza poza ramy tematyczne naszego portalu, ograniczone z uwagi też na bardzo ograniczony budżet – kompletny niemal brak aktywów pieniężnych. Tak czy inaczej jednak to, co prezentuje artykuł, poza przekonać się, że problem tych przecieków – wycieku informacji na temat tajnych spisków do autorów biblijnych – jest najprawdopodobniej bardzo realny. Ten zaś przykład pokazuje, że ze strony polityków można spodziewać się najgorszego (skoro taka gigantyczna jatka miałaby, w imię Boga dobrego i sprawiedliwego, nastąpić), czyli że hipoteza masowej eksterminacji nie jest na wyrost.
  • Zależna od rządu prokuratura odmawia śledztwa nawet w sprawie fałszowania statystyk Covid-19 (tym bardziej więc w sprawie zabijania, o której została zawiadomiona w piśmie zażaleniowym). Odmawia go wręcz podwójnie, sprzecznie z dotychczasową linią orzecznictwa Sądu Najwyższego, za to w stylu nawiązującym do kompletnego odwrócenia się plecami i wykluczenia możliwości jakiejkolwiek, najdrobniejszej nawet, współpracy (coś jak, w języku prawniczym, "odrzucenie" zamiast "oddalenia") – jako że samo zażalenie uznaje się nawet za formalnie niedopuszczalne. Omawialiśmy to w artykułach "Odmowa śledztwa w sprawie kłamstw co do koronawirusa" i "Prokuratura wbrew orzecznictwu odmawia prawa do zażalenia ws. Covid-19". Po dziś dzień do Niżyńskiego nie przyszedł żaden list z sądu w sprawie jego wniesionego w 2020 r. (mniej więcej w czasie opublikowania ww. artykułów) zażalenia na decyzję odmawiającą prawa do zażalenia.

Artykuł wspominał również o bardzo nieprawdopodobnych zjawiskach na międzynarodowej scenie politycznej, w rodzaju masowego chorowania polityków na Covid-19. To zapewne ironia, szyderstwo z teorii, że może "mimo tego, że sprawa wywodzi się ze spisku, i tak jest realna – w takim razie widocznie rozpuszczono jakiegoś wirusa": po co sobie szkodzić? No cóż, jak widać z tych ostentacyjnych szczególnie mało prawdopodobnych (wnioskując np. po tym, co spotyka nasze rodziny) newsów, widocznie w argumencie tym dopatrzono się prawdziwego i groźnego rywala i wzięto go na poważnie, starając się jakoś z nim walczyć. "Nam też Covid-19 się zdarza, jak najbardziej!..." To oczywiście prędzej ironia i delikatne nieco sprzeczne z instynktem samozachowawczym, ale w sumie niegroźne dla nich wskazanie na coś ważnego (np. na to, że ludzi ubywa nie przez wirusa mimo wszystko wypuszczonego, lecz przez zabijanie) niż rzeczywisty argument, gdyż z rachunku prawdopodobieństwa wynika w sposób oczywisty, że tych przypadków zachorowań było na bardzo wysokich szczeblach władzy dużo za dużo. Nie ma po prostu tyle osób, tak dużej próby, by przy realnie obserwowanym choćby tylko na podstawie oficjalnych statystyk prawdopodobieństwie zachorowania (szacowanym jako odsetek ludzi, którzy rzekomo zachorowali) zdarzyło się coś takiego chociaż raz. Wartość oczekiwania liczby trafień wg rozkładu dwumianowego, przy tak małej próbie (czołowych władz w krajach nam stosunkowo bliskich geograficznie lub chociaż cywilizacyjnie), wynosi w oczywisty sposób sporo poniżej 1. Dodać do tego należy zbiegi okoliczności jeszcze szczególnie nieprawdopodobne, a psychologicznie rzecz biorąc – jako celowo rzucane poszlaki – bardzo trafne, np. sprawę wspomnianego rosyjskiego Miszustina czy premiera Wielkiej Brytanii o inicjałach, nomen omen, BJ (w rozwinięciu do ang. blowjob jest to odpowiednik polskiego sformułowania "laska", o którego ezoterycznym znaczeniu będzie tu mowa 4 nagłówki dalej; dodatkowo, moment jego zachorowania był bardzo specyficzny i również korzystny z punktu widzenia zostawienia na coś poszlaki – patrz w szczególności nasz artykuł "Nie żyje Wiktor Bater. Kilka godzin wcześniej »spikerzy« nawiązali do tematu" pod nagłówkiem "Prasa w przeddzień").

Nierealistyczne niepasowanie do modeli matematycznych opartych na racjonalnych założeniach

W artykule "Donald Trump i prezenterka TVN równocześnie »zarazili się koronawirusem«" wskazaliśmy na nurtujące na pewno część naukowców bardzo dziwne właściwości krzywej rzekomej "ilości zakażeń" (swoją drogą skompromitowanej jeszcze w inny sposób jako bardzo wątpliwej w ww. artykule głównym, "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa"). Zjawiska rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, jako oparte na lokalnie przecież tylko działającej materii w postaci drobnoustrojów, powinny dawać się modelować dosyć prostymi modelami matematycznymi opisującymi – w oparciu o należycie uśrednione współczynniki – wszelkie lokalne interakcje chorych z innymi osobami i, co za tym idzie, dynamikę danej rzekomej "epidemii".

Jak się jednak okazuje – jak pokazano w ww. artykule – przebieg rzekomej epidemii Covid-19 w Polsce w żaden sposób nie daje się wpisać w jakiś racjonalny i inny niż skrajnie nieprawdopodobny (czyt.: niczym nieuzasadniony) model przebiegu takiej epidemii. Jakkolwiek nie jesteśmy specjalistami w dziedzinie chorób zakaźnych, to jednak po pewnym przygotowaniu matematycznym trzeba przyznać, że temat ten jest na tyle interdyscyplinarny, że mogą się o nim wypowiadać także i osoby mające po prostu ogólne (niekoniecznie zaawansowane) pojęcie o równaniach różniczkowych: tym, jak się je konstruuje, rozwiązuje i jakie mają zastosowanie, co najmniej w odniesieniu do tych mniej zaawansowanych przypadków. I okazuje się, że w myśl racjonalnej teorii dynamika takiej epidemii powinna być albo narastająca, albo opadająca, podczas gdy – w braku jakichś wielkich czynników regulujących, stanowiących zatem coś w rodzaju skandalu głośnego na cały naród – nie ma podstaw do sytuacji występowania ani stałego mniej więcej (przez kilka miesięcy) poziomu nowych zarażeń, ani też stanu oscylacji, a zatem sinusoidalnego np. "krążenia" codziennych statystyk wokół pewnego ww. raczej stałego poziomu. Tymczasem zaś tak właśnie było w pierwszych miesiącach rzekomej epidemii w Polsce, od marca do lipca-sierpnia 2020 r., kiedy to tydzień w tydzień - wbrew wnioskom z nauki - wyniki były mniej więcej stałe i wynosiłý kilkaset nowych zakażeń dziennie. Nie mniej niż 200, nie więcej niż 500 praktycznie zawsze.

Wyglądało to zatem tak, jakbyśmy mieli do czynienia ze zjawiskiem zupełnie nomen omen "oderwanym od rzeczywistości" – nie mamy na nie wpływu, nic na nie nie wpływa, maseczki nie powodują skokowego załamania się dynamiki epidemii, tak samo zakaz wychodzenia z domów, fakt, że właściwie to bardzo szybko cały naród zaczął w miejscach publicznych chodzić już tylko w maseczkach też nic nie zmienił. Zdaniem rządu i tak dzień w dzień musi być sporo zachorowań. Nic, tylko ktoś na kogoś kaszle, ktoś komuś przekazuje chorobę. Albo, być może, w tym wszystkim zdaniem głosicieli teorii o krążącym Covidzie nie ma po prostu żadnej grawitacji, żadnego promieniowania UV – raz wykaszlany wirus pozostaje zagrożeniem przez całe godziny, dni, tygodnie. No i oczywiście wszędzie, nadal, mimo powszechności maseczek, są ludzie, co to kaszlają jeden na drugiego. Zupełnie to od nas niezależne i nie mamy na to wpływu; ten koronawirus jest jak fatum, musi dalej istnieć i dalej krążyć. Jednym słowem – zjawisko zupełnie oderwane od rzeczywistości, taki komentarz się nasuwa po przyjrzeniu się tym wynikom okiem osoby, która miałaby opracować model matematyczny rozwoju epidemii (na razie bez konkretnych wartości liczbowych) na podstawie racjonalnych założeń i ocenić jego przystawanie do danych publikowanych.

Oczywiście, można sobie wyobrazić przypadki, w których rzeczywiście występuje nieomal stały współczynnik propagacji choroby zakaźnej bliski jedności. Jest to jednak bardzo nieprawdopodobne, a przy tym nieuzasadnione, czyli to jest hipoteza niesatysfakcjonująca intelektualnie. Ponadto dużo trudniej już wyjaśnić zjawiska mające charakter sinusoidalnych przebiegów na krzywej liczby zakażeń, czyli oscylowanie dziennych wyników z odchyleniami o 30-60% między kolejnymi pomiarami. Wymagałoby to mechanizmu regulacji w rodzaju sprzężenia zwrotnego, na skalę całego narodu, którego to mechanizmu nikt nie zidentyfikował i nie udowodnił jego istnienia. W szczególności, nie jest prawdą, że ludzie stają się regularnie co rusz mniej ostrożni, gdyż zasady "bezpieczeństwa" w rodzaju maseczek są nieustannie przestrzegane stuprocentowo tak, jak już od dawna; tak samo było już w I połowie 2020 r. praktycznie bez wyjątków, jak można było się i można nadal się przekonać np. korzystając z komunikacji miejskiej, pociągów itp. Żadnego zjawiska "nawracającej nieodpowiedzialności", przykładowo, nie ma, a w dodatku oscylacje są zbyt częste (np. co ok. 6-10 dni zmiana dynamiki z narastającej na opadającą), by coś takiego w skali makro miało w ogóle szansę istnieć. Ludzie nie są jak chorągiewki.

Jak różne państwa reagują na koronawirusa. Ślad po kulisach geopolityki

Po raz kolejny zwróćmy tu uwagę na to, co nam mówi mapa świata i dane ze świata o istocie problemu koronawirusa. Liczne takie przykłady zbiegów okoliczności, losowo rzecz tłumacząc – skrajnie nieprawdopodobnych, prezentował ww. artykuł "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa" pod nagłówkami "Znamienne statystyki międzynarodowe" i "Kolejne ewenementy z Kanady i ze świata", a nawet i kolejnym jeszcze. Są to dane szokujące, bowiem obnażają wielką globalizację zakulisowości różnych spisków kryminalnych w polityce: to, że się powątpiewa, że się mruga okiem nawet publicznie, ale rzecz się i tak w oficjalnych wypowiedziach kryje. Zamiast temu samemu chętnie fałszując dane. Że się organizuje przekręty, a i tak jest to kryte w mediach – choćby znalazł się świadek, skory donieść, co jest zawsze przy sprawach wagi ogólnokrajowej wyjątkowo prawdopodobne, i tak sprawa jest przemilczana (tak ma być, wiadomo, że tak będzie – przemilczą problem, "jesteśmy kryci"). Nigdzie nie ma oficjalnego larum mediów, że rząd fałszuje dane i pozoruje istnienie epidemii. Natomiast poszlaki rządy co rusz jakieś rzucały czy może nawet nadal rzucają.

Tu zwróćmy uwagę na dwie tendencje. Są 2 wyznaczniki nasilenia problemu rzekomej pandemii. Po pierwsze – przywiązanie do religii i papizmu; skala skutków rzekomej "pandemii" jest do niego wprost proporcjonalna. Chodzi tu zwłaszcza o liczbę ofiar. Przodują w tym 2 kraje, USA (globalny "strażnik bezpieczeństwa", dostawca technologii podsłuchowych, ukradkowy wielki globalny sojusznik spisków papieskich) oraz Brazylia (której symbolem może być słynny posąg Chrystusa Króla). Dla porównania, znane z niereligijności, a nawet ateizmu kraje w rodzaju Chin czy Szwecji były jak dotąd zawsze na szarym końcu pod względem czy to liczby zgonów, czy to skali restrykcji. Można to oczywiście próbować wywodzić z innych czynników, np. chwilowego stanu prawnego, ale te, jak się okazuje, są złudne i łatwo mogą zawieść. Oficjalnie wręcz ateistyczna Korea Północna nie ma w ogóle żadnych zakażeń, jest to jednak wyjątek wynikający już także z czego innego, gdyż generalnie sojusz z USA wymaga, jak się zdaje, co najmniej pewnego przytakiwania "faktowi zglobalizowanej epidemii". Łagodnie było też w krajach znanych z niedostatków demokracji. Tu znowu trafiamy na Chiny kojarzone z monopolem partii komunistycznej, a także Białoruś (słynne antyparanoiczne i uspokajające wypowiedzi prezydenta, że na pewno "nie ma tu nigdzie wśród nas chorych, a pani widzi?", chodzenie w studio bez maseczki), Rosja (ostrzeżenia przed licznymi fake newsami w sprawie koronawirusa, rzucona poszlaka w postaci jakoby chorego Miszustina, gdzie nazwisko zdaje się mówić: "dla mnie oszust"), Turkmenistan, Korea Północna. Te 2 ostatnie kraje zapewne z przyczyn sugerowanych już we wcześniejszym artykule głównym w ogóle nie były dotknięte epidemią, w sensie zakażeń, co już samo w sobie jest skrajnie nieprawdopodobne, jeśli by rzeczywiście miała być jakaś epidemia wszędzie indziej. Można próbować to wywodzić z innych przyczyn niż przyczyna w postaci psychologicznej trafności takiego obrazu sytuacji, trafności z uwagi na skojarzenia ze specyficznymi właściwościami tych krajów z punktu widzenia sprawy koronawirusa i jej spiskowej genezy, ale rozumowanie zaprezentowane w ww. artykule urzeka logiką i, najprawdopodobniej, niezawodną trafnością.

Zrozumiałe też jest, dlaczego kraje, którym bliżej do dyktatury, mniej poświęcają się panikowaniu czy wręcz mordowaniu w sprawie koronawirusa, a te, którym bliżej do demokracji, bardziej się poświęcają temu złu. Te pierwsze nie mają w zasadzie nic do zyskania, bo i tak władza jest w miarę skutecznie scentralizowana, zapewniona i się nie wywinie z rąk. Mogłaby się wywinąć co najwyżej od powszechnego gniewu ludności właśnie z powodu np. problemów gospodarczych czy buntów służby zdrowia. W tych więc krajach co do zasady chodzi tylko o jakąś kurtuazję względem Ameryki, aczkolwiek sytuacja jest dynamiczna i pod presją takich poglądów, jak te z tego artykułu, oraz np. głoszenia ich na całą Warszawę także i przez spikerów tortury dźwiękowej zaraz może nastąpić zawsze jakaś zmiana w tym temacie. Natomiast kraje raczej prodemokratyczne, przeciwnie, zawsze chętnie patrzą na każde możliwe spoiwo polityki niedemokratycznej, którą w nich reprezentują ich rządzące partie (jako że np. wszędzie na świecie wyremontowano nieruchomości wprowadzając w nie drągi żelbetowe, które mogą grać radio podsłuchowe i np. manipulować myślami przy pomocy przekazu podprogowego szeptanego nadawanego ofiarom podsłuchu), a takim dobrym spoiwem jest właśnie wspólnie świadomie aprobowana zbrodnia, choć oczywiście aprobowana tylko po kryjomu (oficjalnie to politycy oczywiście udawaliby zaskoczonych, gdyby media nagłośniły problem zabijania). Zapewnia to petryfikację złego establishmentu w polityce i biznesie, zwłaszcza mediach, który pod wpływem swych narastających w takim razie win będzie tym bardziej bał się dojścia do władzy jakichś nowych niewypróbowanych w tych dziedzinach sił. Dodatkowo, kraje prodemokratyczne często nie mają na tyle silnego wojska i zaplecza międzynarodowego, by chcieć się odpowiednio silnie przeciwstawiać Ameryce, którą z uwagi na jej winy w sprawie Niżyńskiego – w skali autentycznie chyba całego świata – można podejrzewać o inspirowanie wszelkich najgorszych krytych przez media praktyk (może z wyjątkiem Polski i kilku innych krajów mających tradycję jakiejś kryminalnej współpracy z papiestwem, jak np. u nas w sprawie podobno "Telewizji Polskiej" i jej komórki podsłuchowej, bezpośrednio ponoć z Watykanem się internetowo kontaktującej).

Rażące są, jak już wspomniano w ww. artykule, dysproporcje między krajem takim, jak Chiny, w którym śmierć "z powodu Covid-19" miałáby spotkać raptem kilka tys. osób, mniej niż 5 tys., a krajem takim, jak Brazylia, którego znanym jednym z symboli jest posąg Chrystusa Króla, gdzie wprawdzie ludności jest prawie 7 razy mniej, ale "od koronawirusa" zmarło aż 362 tys. ludzi, czyli . Budzi to ironiczne skojarzenia z nietzscheańską wzmianką (w Antychryście) o tym, jak to zdaniem niektórych "męczennicy dowodzą prawdy" – i z poświęcaniem czasu na zbijanie tej absurdalnej tezy. Nie da się tego racjonalnie wyjaśnić żadną nauką (a przy tym przypadek Chin, w sumie to praojca problemu, mającego niejako na sumieniu wszystkich, choć w istocie przecież nie tak ważnego, nie jest taki znowu odosobniony; są i inne kraje z bardzo niską relatywną liczbą zgonów, liczoną jako odsetek ludności, nie są to jednak kraje znane z silnego katolicyzmu, a Włochy w tym wyścigu – czyli kraj pod względem poziomu praktyk religijnych porównywalny z Polską – skreśliły się już na samym początku). To nie wynika z żadnej nauki, z obiektywnych przesłanek rzutujących na biologię (np. konkretne geny – co to ma do rzeczy... geny to nie przeciwciała) lub, na przykład, skłonność do konkretnych ryzykownych w dzisiejszych czasach zachowań. W tych krajach o niskiej ilości zgonów również i wykrytych przypadków jest mało. Problem tam jest czysto symboliczny, zupełnie śladowy w stosunku do ogólnej liczby ludności. Dysproporcja jest po prostu miażdżąca dla USA i Brazylii (np. w Brazylii odsetek zgonów względem liczby ludności jest 500 razy większy niż w Chinach), jest to fakt wprost uderzający. Wytłumaczyć tego zaś inaczej niż względami politycznymi, religijnymi, kulturowymi nie sposób. Tu chodzi po prostu o nieuczciwą politykę, przy czym niewierzące w większości Chiny są tu właśnie stroną dużo uczciwszą niż liczne kraje naszej cywilizacji chełpiące się swym chrześcijańskim uduchowieniem. Jest w tym zresztą nawet i z innych przyczyn niewątpliwie pewien spisek, skoro oficjalnie Chińska Republika Ludowa ma 1420 milionów mieszkańców, Brazylia – 210. Nie licząc jedynki na początku, liczby te pozostają do siebie w stosunku 2:1, czyli są wyjątkowo trafnie jedna pod drugą dobrane. Niekoniecznie jest to zresztą rezultat jakiegoś gigantycznego zafałszowania. Byłoby to trochę trudne do ukrycia, tym bardziej, że te dane demograficzne ewoluują w dosyć przewidywalny sposób, a Chiny mają dużo ludności już od dawna. Może tu raczej chodzić po prostu zwłaszcza o odpowiednią politykę demograficzną w obu krajach, być może szykowaną już od dziesięcioleci.

Nierealistyczna łączna liczba zachorowań

Nie tylko sama krzywa liczby zakażeń, ale także jej całka, czyli łączna liczba zarażonych od początku rzekomej epidemii, budzi poważne wątpliwości. Przykładowo, w ostatnich tygodniach przyzwyczajano nas do wyników rzędu prawie 30 tys. nowych zarażeń dziennie, co oznacza spodziewany prawie milion w skali miesiąca. W poprzednich miesiącach wyniki były o tyle podobne, że wynosiły np. ponad 20 tys., czyli też aż dwie trzecie tego poziomu. Skoro więc weźmie się pod uwagę 3 pierwsze miesiące roku 2021, to znowuż trzeba tu doliczyć półtora czy 2 miliony kolejnych zarażonych. Są to zazwyczaj każdorazowo inne osoby, gdyż wg powszechnie uznanej teorii co do zasady kto chorobę przebył, ten nie zachoruje za chwilę na nowo. Takie przypadki są tak rzadkie, że praktycznie się nie zdarzają; można je zaliczyć do błędu badań stwierdzających wyzdrowienie (nie skądinąd bowiem pochodzi wyzdrowienie jak właśnie z powstania odpowiednich przeciwciał). Głosi się wprawdzie wersje o jakichś nowych mutacjach, ale ich wiarygodność wydaje się niewyższa niż ta o epidemii wybuchłej symbolicznie z dniem 31.12.2019 r., a nadto tak czy inaczej odporność zarówno biologiczna, jak i w sensie ostrożności, osoby po przebyciu Covid-19 można zakładać, że będzie tak czy inaczej wyższa niż w przypadku innych. Dodatkowo, przecież tylko odpowiedni ułamek, tj. bodajże, jak podawano, rzędu np. 25% tych zakażeń, to te od "nowej mutacji". Główna zatem część wyniku, jego rząd wielkości, pozostaje problemem bez względu na ww. teorię o mutacji.

Problem tkwi po prostu w tym, że przy – wynikającej z powyższego zestawienia – łącznej liczbie osób, które zachorowały, rzędu 3 mln., tego typu osoby powinny być niemalże na wyciągnięcie ręki w naszym otoczeniu rodzinnym, a jeśli nawet nie, to u ulubionego kolegi w jego otoczeniu rodzinnym. Tymczasem zaś, jak łatwo doświadczalnie sprawdzić, raczej wyniki są rozbieżne z ww. wnioskami z danych oficjalnych.

Głosi się wprawdzie, dla uniknięcia takich konkluzji, w ramach oficjalnych statystyk pewne teorie o dywersyfikacji geograficznej problemu, chyba właśnie po to, by się tym ratować (ponadto może to mieć też pewne podstawy w faktach co do polityki, czyli konkretnych dyrektorów szpitali i ich przełożonych politycznych), trudno wskazać jednakże jakąkolwiek uznaną naukowo podstawę w rzeczywistości, jaka przemawiałaby za istnieniem takiego zróżnicowania w skali makro (diametralne różnice między całymi regionami kraju; przypomina to nieco znaną z mediów nazwę ukraińskiej partii, Partia Regionów, jako że Ukrainę w symbolice telewizyjno-podsłuchowej u dręczycieli dźwiękowych brano zawsze za symbol czegoś pośredniego między przestępstwem a brakiem przestępstwa, między "kryminalną Rosją" a "polskością", czyli zgodnością z narodem i jego korzeniami). Razi zaś przypadek, który pamiętamy z kampanii wyborczej na Prezydenta RP, że w czasie, gdy obecny prezydent Warszawy był nią zajęty i starał się prezentować jak najlepiej, zaś "telewizyjni" operatorzy podsłuchowi głośno podnosili przy Niżyńskim (co tłumy warszawiaków podsłuchiwały w komputerze), że jest "współwinny" masakrze koronawirusowej, nagle przestano wykrywać jakiekolwiek zarażenia w całym województwie mazowieckim. Trafienie się takiego akurat rezultatu w takim akurat momencie, w świetle znanych zakulisowych zasad spiskowania religijno-politycznego, z pewnością nie było przypadkiem. Wskazuje za to na polityczne pochodzenie takiego zróżnicowania w liczbach między regionami (osobno zaś wykazano, w przytoczonym tu na początku artykule, polityczne pochodzenie wyników łącznych, niewątpliwie zafałszowywanych – podobna to sprawa, jak z wynikami wyborów). Ma się po prostu wrażenie, że rząd lansuje nieistniejące makrozjawiska, tj. zjawiska i fakty na skalę całego kraju w dziedzinie biologicznie istotnej, czyli pewne potężne siły, które jednakże nie mają żadnej naukowo wykazanej lub choćby rozumowo pojmowalnej podstawy w rzeczywistości (analogiczna sprawa, jak z wspomnianym rzekomym "sprzężeniem zwrotnym" co do krzywej ilości dziennych zachorowań zapewniającym jej oscylacje).

Fikcyjny pierwszy zarażony w Polsce

Epidemia w Polsce miała swój rzekomy ("nieuchronny", jak już wcześniej otrąbiono) początek w osobie pana Mieczysława z Cybinki (źródło: np. gazeta.pl), a tymczasem, jak się okazuje, nazwa miejscowości wynika w prostej linii z kryteriów politycznych. Nie bez swej odpowiedniej przyczyny tak się kojarzy z Sybillą, zgodnie z zaprezentowanym tutaj na początku artykułu domniemanym pochodzeniem szkodliwych memów politycznych powiązanych z papiestwem. Tak zwana "telewizja" (ci, co Niżyńskiego dręczą swymi głosami i szeptami w radiu podsłuchowym odtwarzającym się przy Niżyńskim w nieruchomościach na żywo) swego czasu, tj. np. kilka tygodni temu, wykrzykiwała na całe metro wielokrotnie – nie raz i nie w dwa różne dni, lecz w kilka różnych dni, jak gdyby koordynowana w tym całościowo jako organizacja przez swego zwierchnika (czyli zapewne Watykan) – jak tę rzekomą ofiarę dobrano i jak to przygotowano. Okazuje się, że starym rzymskim zwyczajem pozostawiono poszlaki w nazwach własnych.

Kupiony niegdyś przez Niżyńskiego jednorodzinny dom w stanie surowym (wymagający dokończenia budowy), który obecnie jest własnością xp.pl sp. z o. o., znajduje się w takim miejscu, że uzasadnia to regularne odwiedziny na stacji metra Dworzec Gdański, tymczasem zaś jak może łatwo sprawdzić jest tam m. in. taki oto punkt usługowy:

Oto jeszcze zdjęcie odnośnego korytarza metra wiodącego na Dworzec Gdański:

Ww. firma handlująca m. in. pieczątkami i wytwarzająca oznakowania budynków z nazwą ulicy i miejscowością ma swe stoiska wprawdzie na kilku stacjach metra, natomiast na tej konkretnej – dobrze jak widać dobranej pod postać Niżyńskiego i związane z nim media – reklamuje też oznakowanie domów wielkimi tablicami i, co ciekawe, już od kilku lat – a więc jeszcze przed "wybuchem epidemii" z początkiem 2020 r. – ta jej reklama z napisami "Cyranki" i "Laszczki" się tam niezmiennie znajduje. Tymczasem zaś te nazwy budzą bardzo trafne skojarzenia w kontekście sprawy pana Mieczysława. "Cyranki" to prawie że słowo "Cybinki", wystarczy zamiast "bi" wpisać "ra" (które to zestawienie sylab "BI-RA" znajduje też swe odzwierciedlenie w wielkim ciągle powtarzającym się od kilku miesięcy i niekiedy nawet po dziś dzień podniecaniu się owych spikerów tortury dźwiękowej nazwą "aleja Sybiraków" na oznaczenie ulicy przy drodze dojazdowej do ww. nieruchomości xp.pl sp. z o. o.), po czym, dodatkowo, również i zamieszczone tuż obok słowo "Laszczki" pasuje, jako że "laska" w slangu tych ludzi kojarzy się z czymś dobrym od jakiegoś szpiega, przestępcy, a zatem z czymś takim, czego co do zasady się nie robi, nie powinno się robić, bo jest na własną też szkodę, na szkodę swego gangu czy raczej swej sekty, ale do czego czasem ludzie się posuwają z przyczyn innych niż chłodna kalkulacja. A zatem "laski" to, przenośnie rzecz biorąc, rozmyślnie pozostawiane ślady spiskowania – to, co popularnie podsumowuje się słowem "poszlaki" (choć w istocie summa summarum to biorąc mogą one wręcz sprowadzać się do satysfakcjonującego dowodu określonego stanu rzeczy – żadna ważna zasada prawa tego nie zakazuje, idzie tu jedynie o odpowiednio wysoki poziom prawdopodobieństwa oraz dobrą wolę sędziów). W tym przypadku słowa dopełniające się, pasujące do siebie były po przekątnej; idealnie dopełnia to rzut oka na drugą przekątną – też tak jest, gdyż "jeżyny" i "młynarze" są to słowa zakorzenione ściśle w jednej i tej samej kategorii "produkty spożywcze". Wszystko więc się tu zgadza, wg idei sprawdzania na ukos (po przekątnej prostokąta), i potwierdza hipotezę spisku. W każdym więc razie Cyranki obok słowa kojarzącego się z "dobrodusznymi poszlakami" jednoznacznie wskazuje, skąd się wzięła rzekoma pierwsza zdiagnozowana ofiara epidemii Covid-19 w Polsce (bo na pewno nie druga ani kolejna – o tym to z pewnością by pompatycznie poinformowano nie tracąc takiej okazji): po prostu ze spisku. Tak, jak i cały temat pandemii najwyraźniej ze spisku pochodzi. Jest to niemalże pewne, jak wynika z nauki (rachunek prawdopodobieństwa – dział matematyki; nie ma tu miejsca na rozwinięcie tematu, ale poradzi sobie z tym uczeń liceum, a nawet i co zdolniejszy uczeń wcześniejszej szkoły). Problem jedynie w tym, że wg dziennikarzy zgony są najzupełniej realne. Cytując sekretarza redakcji tygodnika "Idziemy", p. Wojciecha:

„ja codziennie oglądam w Polskiej Agencji Prasowej, do której mamy dostęp do serwisu zdjęciowego, i codziennie oglądam z całego świata zdjęcia, jak stoją rzędy trumien od dołu do góry i cmentarze pełne właśnie nowych zmarłych. Więc to są fakty jakieś, no, które są niepodważalne”

Rozmowa ta, podobnie jak i inne, prowadzone w duchu lekceważenia skandali, zasługuje w całości na opublikowanie, celem poddania pod osąd ogółowi społeczeństwa – zgodnie z rekomendowaną w ewangeliach metodą rozwiązywania sporów jest to odpowiednik "przedstawienia swej sprawy Kościołowi" (nie mylmy go z samymi tylko duchownymi), toteż nie powinno tu być sprzeciwu ze strony katolików – tym bardziej więc nie powinno razić zacytowanie istotnej informacji: że postulowane przez rządy poziomy zgonów z powodu Covid-19 to żaden surrealizm.

Co więc się stało w Polsce?

Ot, po prostu osławiona kryminalna "telewizja" znalazła sobie z pomocą służb państwowych człowieka w odpowiedniej miejscowości, na podstawie np. danych ZUS lub KRUS, po czym albo złożyła mu ofertę korupcyjną, albo też wyzyskała możliwość nacisku związaną z jego już wcześniejszym skorumpowaniem, albo też wyzyskała nacisk na pracodawcę, potencjalnie też zgoła bez winy samego zainteresowanego (w tym układzie mógłby np. na polecenie służbowe pójść się przebadać), po czym zapewniła w odpowiednim miejscu odpowiedni fałszywy wynik testu. Zapewne przez swe możliwości komunikacyjne związane z kryminalną siatką komunikatorową zajmującą się szpiegowaniem Niżyńskiego w niemalże wszystkich budynkach publicznych.

Zrobiono to, by otworzyć puszkę Pandory związaną z wykrywaniem i zabijaniem Covid-19 – gdyż zapewne lekarze byli poinstruowani, by do czasu uroczystego obwieszczenia przez mass media tego "faktu" nic nie wykrywać.

Co mówi nam brzmienie personaliów elit naszego narodu – w temacie koronawirusa

Ponieważ praktyka nomen omen to bodajże najsłynniejszy znak rozpoznawczy podejrzanych praktyk politycznych, kojarzących się z jakimiś niemerytorycznymi (w rozumieniu zwykłej ludności) decyzjami personalnymi, nie omieszkano i w tej dziedzinie ukuć dla nas kilku pamiątek od dawien dawna istniejącego planu. Skrótowo rzecz biorąc, pamiątki te można podsumować listą 3 przedstawicieli elit polskich i 1 przedstawiciela elit indyjskich (powtórzmy, za artykułem "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa" – patrz okolice fotografii z kartką – że kraj ten jest to z punktu widzenia spraw Piotra Niżyńskiego i jego spółek symbol nadziei finansowych, w tym nadziei dla planu oddolnego naprawienia rynku mediów):

NorwidKorwinGowinKovind.

Wszystkie te nazwiska spełniają równocześnie aż 3 warunki: (1) dotyczą elit, w grę więc wchodzą same postaci z górnej półki narodu (oczywiście jest tu zawsze sporo osób do wyboru, aczkolwiek nie aż tak znowu dużo) i to tylko z czasów na tyle nowych, że idea nazwy "Covid" (w tym sporego znaczenia języka angielskiego, co jest jej założeniem) mogła już w zarodku (jeszcze na razie w przygotowaniach dopiero) istnieć, (2) brzmią jak "Covid", (3) mają jeszcze trzecią właściwość, w każdym przypadku na tyle znamienną, że dodatkowo powierdza teorię o inspirowaniu danego zbiegu okoliczności planowaną sprawą Covid-19, tj. czekającym na realizację spiskiem.

Pierwszy z tych ludzi, znany późny romantyk Norwid zmarł, jak to było dawniej (do XX w.) w zwyczaju właściwie wszystkich znanych osób wliczając w to także papieży (i oczywiście władców), praktycznie na pewno czy to samobójczo, czy raczej w tym wyjątkowo przypadku zamordowany – wskazują na to wyniki matematyczne dotyczące dat jego życia i śmierci, długości życia, w zestawieniu ze zidentyfikowanymi symbolami sybillińskimi takimi, jak np. data symbolizująca antychrześcijaństwo (w tym islam) i Antychrysta, a także z uwagi na inne przypadki wg tego samego wzorca skonstruowanej długości życia (z analogią w pełni zrozumiałą w świetle wspomnianych tajników). Jednakże zgon jego na tle innych takich śmierci jest dosyć oryginalnie zorganizowany, jako że nie po prostu pewnego dnia zmarł i nie było też tak, że jedynie poszedł on najpierw się leczyć, po czym zmarł od jakiejś urojonej choroby ściśle odpowiedniego dnia, ale wręcz zapisano go do domu pomocy społecznej, gdzie był przez 6 lat. I następnie zmarł w tym domu pomocy społecznej (przy czym w podobnej placówce przetrzymuje się też obecnie matkę Niżyńskiego i państwo od lat broni się rękami i nogami przed oddaniem jej rodzinie). A zatem – z jednej strony jest tu nazwisko kojarzące się z Covid-19, z drugiej – śmierć akurat w czymś w rodzaju szpitala czy zakładu opiekuńczo-leczniczego, w miejscu pomocy społecznej, a zatem w placówce teoretycznie dobrodusznej i będącej przejawem najwyższych standardów socjalnych, przejawem zabezpieczenia społecznego, w tym także od strony zdrowia, którą w tym przypadku jednakże skojarzyć trzeba z zabijaniem (czy, w najlepszym razie, zabijaniem samego siebie). Musiał on tam przy tym trafić tam ściśle w konkretnym czasie, odpowiednio dobranym, bo okazja do spektakularnego wyniku co do długości życia zdarza się oczywiście bardzo rzadko. Taki wynik, jak tutaj, mógł się zdarzyć tylko w tych końcowych latach życia, w których on do domu św. Kazimierza trafił, trudno zaś przypuszczać, że skoro tam trafił, to poszła fama aż do najwyższych czołowych polityków z prośbą, by zadecydowali, co z nim zrobić. Jest to zatem najpewniej jeszcze jeden przypadek samobójstwa polskiego filozofa czy też romantyka. Tak czy inaczej jednak wskazuje na zagrożenie ze strony państwowych placówek i trafia tym samym, co wymagane (nawet wśród samych tylko elit) dla uniknięcia przypadków losowych, aż podwójnie w temat Covid-19.

Kolejna postać, Janusz Korwin-Mikke nie tylko ma nazwisko "Korwin" nieco podobne do Covid-19 i nie tylko jego partia Konfederacja znana jest z wspierania czy nawet organizowania manifestacji "Stop fałszywej epidemii", choć w praktyce niewiele ona w tym temacie tak poza tym robi, ale też – druga, odrębna sprawa – ww. lider znany uprzednio przede wszystkim jako człowiek mediów (z magazynu "Najwyższy Czas") ma też bardzo trafne inicjały. Litery JKM kojarzą się bowiem ze słynnym sformułowaniem "Jego Królewska Mość", co dodatkowo trafia w temat koronawirusa.

Kolejny polski niejako na siłę lansowany współczesny polityk będący niemalże niezależnym osobnym graczem na scenie politycznej, J. Gowin, oprócz tego, że ma nazwisko kojarzące się z koronawirusem, ma w nim też ukryte dodatkowo trafne znaczenie "idź i wygraj", a zatem w każdym razie kojarzące się z loterią i statystyką, a ponadto jego nazwisko spośród wszystkich 3 polskich jest najbliższe nazwisku Kovind. Nie licząc dźwięczności lub bezdźwięczności pierwszej głoski jest z nim niemalże tożsame – indyjski "Govind" w takim układzie zaczyna się od "Gowin", co potwierdza jego słuszną przynależność do tej kolekcji.

Z kolei Kovind to wspomniany w artykule "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa" (w okolicach fotografii z formularzem paczki pocztowej) prezydent Indii od roku 2017. Jak już wspomnieliśmy, Indie to kraj nadziei finansowych co do ewentualnej dekonspiracji zła, nadziei zwłaszcza u założyciela obecnego portalu xp.pl, tj. Piotra Niżyńskiego, tymczasem zaś ww. polityk został prezydentem, jak ww. artykuł podkreśla, ściśle w dniu o 2 miesiące wcześniejszym od urodzin Piotra Niżyńskiego i o 2 lata wcześniejszym od roku 2019. Mamy tu odzwierciedloną ideę +2 +2 wywodzącą się właśnie z wspomnianego tajnego memu. Po pierwsze więc ten człowiek najważniejszą osobą w państwie, co pokrywa się z najważniejszym (za jego kadencji) tematem w mediach: Covid-19, po drugie podkreśla się jego związki z działalnością i życiem Niżyńskiego i z tego powodu pośrednio także z portalem xp.pl oraz jego inwestorem (jest to mianowicie spółka będąca stroną wspomnianego w artykule procesu sądowego). Zadziwiające, jak dalece posunięta potrafi być idiotyczna wręcz spodziewana czołobitność mediów względem rządu, skoro mimo to kraj prezydenta Kovinda broń Boże nie podejrzewa oficjalnie swej klasy politycznej o żaden totalny spisek. W każdym razie – nic takiego, jak ryzyko nieistnienia epidemii, zapewne także i w tamtejszych mediach się nie głosi.

"Zapowiedź spisku – standardowo u Niżyńskiego". Problem kaszlu

Do grupy poszlak zapowiadających nadejście omawianego tu tematu eksterminacyjnego należałoby, wreszcie, zaliczyć też bardzo oczywistą dla ogromnych mas narodu sprawę – "kaszel przy Piotrze Niżyńskim". Jest to najzupełniej międzynarodowo lansowany, za pośrednictwem polityczno-fiskalnych zleceniodawców oraz np. statusów w radiu internetowym podsłuchowym, element stalkingu przeciwko Niżyńskiemu ze strony skryminalizowanych mas organizowany w jego obecności od sierpnia 2011 r. do ok. 2014 r. (a jedynie incydentalnie też później). Można o tym zjawisku poczytać np. w zawiadomieniu Niżyńskiego omawiającym wobec prokuratury problem stalkingu, wniesionym jesienią 2011 r. (zawiadomienie zostało kompletnie zlekceważone przez prokuraturę i sądy "z przyczyn dowodowych" – mimo że sprawę zgłaszał świadek, ewidentnie w takim razie, przestępstwa, co w myśl dyrektywy efektywnego ścigania przestępczości zapisanej w art. 2 Kodeksu postępowania karnego nie pozwala na przyjmowanie, bez wyczerpującego postępowania dowodowego, że takiego przestępstwa nie było). Skany akt w tej sprawie prezentuje forum bloga Piotra Niżyńskiego (s. 35, pierwsze linijki). W praktyce zjawisko to było możliwe za sprawą tego, że w obecności Niżyńskiego nieruchomości odtwarzały radio podsłuchowe wówczas jeszcze niedostrzegalne jako bodziec słuchowy, ale wywołujące manipulowanie myślami lub co najmniej zmęczenie umysłu. Wyszkoleni w wykrywaniu tych wrażeń byli zaś przede wszystkim ci, którym zdarzało się podsłuchiwać, jakkolwiek zważywszy na to, że radio internetowe podsłuchowe prezentuje położenie swej ofiary, szybko wieść o jej obecności w danym mieście niewątpliwie miała okazję roznieść się także wśród innej, mniej zamieszanej ludności, tym samym pozwalając jej również na specyficzne reagowanie na tę osobę (np. w oparciu o dziwne odczucia mentalne oraz wygląd kogoś o niespotykanie szczególnie jasnych włosach). Tak czy inaczej kaszel przez lata był zarówno w Polsce, jak i za granicą standardowo stosowanym sposobem reagowania przez skryminalizowaną ludność (potencjalnie np. nachodzącą swą ofiarę) na obecność Piotra Niżyńskiego w danym miejscu, jak wynika z przytoczonego zawiadomienia kryminalnego.

Tymczasem zaś podstawowym objawem choroby koronawirusowej, o której głośno zrobiło się raptem 8,5 roku później, jest właśnie kaszel. Nie katar, tylko właśnie kaszel.

Jak gdyby dla potwierdzenia tej interpretacji – że chodziło tu po prostu o celowo pozostawianą poszlakę – w roku 2021 mamy do czynienia z jeszcze jednym zjawiskiem (zgodnie z ideą "2 w jednym", przejawiającą się też w dacie 2.1 roku 21 w 21. wieku), częściowo już wcześniej się przejawiającym, częściowo już może tu i ówdzie wygasłym, mianowicie globalnym problemem podtruwania cukru. Jest to prawdopodobnie także atak ze wspomnianego tajnego papieskiego bodajże źródła S (prawie na pewno chodzi o "księgi sybillińskie" – Niżyński zidentyfikował sporo potwierdzeń poszlakowych), kolejny już i drugi w tym samym roku trwającymi, tym razem nie na zasadzie zabijania, lecz torturowania. O ile powyżej śladem zapowiadającym atak był kaszel przy Niżyńskim, o tyle w tym przypadku jest nim... fakt przeszkadzania mu w publicznych toaletach, wchodzenia tam różnych osób i robienia scen obok, udawania, że się załatwiają, co budzi skojarzenia z powszechnością problemów w jelicie grubym i różnych torsji. Problem ten był w ww. zawiadomieniu (patrz forum bloga) wzmiankowany na s. .

Pojedynczą zbieżność, choć bardzo charakterystyczną – tym bardziej, że chodzi o dziedzinę sprawy kryminalnej o podłożu politycznym i zarazem masowo krytej w mediach, a związanej też jak się twierdzi (i co wydaje się słuszne) z papiestwem – można by jeszcze próbować przeboleć jako przypadek. Byłoby to naiwne, ale są osoby niedoinformowane – o tak silnej (niezachwianej) wierze w system, że w braku otwartej krytyki ze strony innych ich rozum nie zaprotestuje przeciwko takiej interpretacji (część też narodu w ogóle nie słyszała o tym, by istniał kiedykolwiek wspomniany proceder kaszlania). Przy 2 analogicznych przypadkach, a mianowicie w sprawie zabijania (koronawirus) i sprawie znęcania się (torsje po cukrze), wiara w losowy zbieg okoliczności z następującymi potem wydarzenia jest już wyjątkową głupotą. Co najwyżej można by upatrywać w tym kary boskiej, ale całokształt dowodów na świadome spiskowanie – w tym także fakt lekceważenia nas przez media, to znaczy nie propagowania głoszonych tutaj słusznie przecież brzmiących poglądów – nie pozwala racjonalnie opowiadać się za akurat taką interpretacją, sprzeczną też zresztą z doświadczanymi na co dzień standardami rzeczywistej przyczynowości.

Co "koronawirus" oznaczać mógł dla Niżyńskiego, zanim temat ten pojawił się w mediach (pierwsza kompromitacja). Charakterystyczne ślady na spisek z czasu bardzo nieodległego

Kontynuując to wyliczanie poszlak zapowiadających temat Covid-19 i go poprzedzających nie sposób tu nie wspomnieć o 2 rzeczach tkwiących w samej tej nazwie. Ona nie jest przypadkowa, jest najpewniej starożytna, a przy tym – oprócz wspomnianego już wskazania na skandal w Watykanie, a także i poniekąd w polityce zapewne wielu innych krajów uchodzących nawet za demokratyczne (nawet z naszego regionu, w tym Polski) – niesie ona w sobie odniesienia także do Niżyńskiego, jako (na gruncie religii) postaci projektowanego "Antychrysta", tj. człowieka mającego świat chrześcijański przeciwko sobie.

Przede wszystkim już zgoła niewątpliwie w źródle sybillińskim, a następnie także i we wczesnej historii Polski (pierwsze wieki od chrztu), snuto wizję – mniejsza już z tym, czy poważną, czy tylko teoretyczną (wydaje się, że jest to teoria jak najbardziej poważna, tyle, że jej realizacja stoi pod znakiem zapytania, bo nie można lekceważyć wpływu obecnych polityków i ich potencjalnie szkodliwych działań) – uczynienia w przyszłości z Niżyńskiego pierwszego monarchy w dziejach odrodzonej Polski lub w każdym razie osoby o porównywalnych wpływach (na pewno magnata w dziedzinie mediów – to ponoć plany z Apokalipsy); wg wersji starożytnych Rzymian, jaką można wysnuć z dostępnych poszlak historycznych, "przejściowość" tej postaci na drodze do pełnej monarchii (por. np. przejściowy charakter postaci Mieszka I) miałaby ponoć wynikać z utrzymywania, wciąż, mimo wszystko, umiarkowanie dobrych relacji z Kościołem katolickim, co generalnie widocznie wg planu ma już wychodzić z mody.

Na tym idyllicznym obrazku rysuje się jednak poważna rysa, a jest nią – strach przed koronawirusem. Całkiem dosłownie – bo może naród się obawia, że jak on urządzi u siebie monarchię, co akurat może pomaga w utrzymaniu porządku (bo skoro dobra i nieskompromitowana moralnie osoba rządzi, to po co ją co rusz zastępować jakąś inną, wylansowaną przez mass media?), to zaraz zrobią to też inni. A to, być może, w popularnych wyobrażeniach, jest "groźne", grozi ścieraniem się absolutyzmów, światem XVIII-wiecznym itd., krótko mówiąc: obawa przed "zarażaniem innych" taką koronacją miałaby pokrzyżować plany co do poprawek w ustroju politycznym.

Temat ten, jak się okazuje, bardzo dziwnym trafem – wespół jeszcze z innymi zbiegającymi się w czasie tematami (tym razem z plakatów), o których wspomniałem tu już wcześniej – był w czasie, gdy rozkręcał się w mediach temat koronawirusa, akurat aktualny, co więcej, był przygotowywany od dawna. Postarano się o to, by nadchodzący koronawirus zabrzmiał właśnie nie jak co innego, tylko ściśle jak... zarzut, wyrzut, symbol tego, czego się ludzie lękają, wreszcie nawet: szyderstwo, a także to, z czym nieuchronnie się przegrywa. Jak bowiem przykładowo czytamy w artykule xp.pl z dnia 2.01.2020 r. "Kolejna emerytka nie żyje prawdopodobnie zamordowana z udziałem państwa", dotyczącym zgonów, jakie się trafiły na początku 2020 r., od dziesięcioleci przygotowywany był specjalny zgon w specjalnym momencie, a zatem także długowieczność, niejakiej Blandyny Kruger, której imię kojarzy się trochę z Niżyńskim i jego matką ("Polska", "ojczyzna"), a postawione obok nazwisko męża – z... królem germańskim, nieomal więc jakimś osławionym Odoakrem, człowiekiem od podbojów i detronizowania (Kruger jest to ponadto też popularny producent słodzików, niestety również mogących skutkować torsjami). To to faktycznie jest coś, czego Polak na pewno by się lękał i nie chciał, jak to ktoś mógłby zaszydzić (bo w istocie problem jest może raczej bardziej wewnętrzny – kryminalizacja i głód nieuczciwej kasy rozpowszechnione w narodzie, a będące źródłem popularnej niechęci do postaci tego pokrzywdzonego); widocznie ślub jej ukartowano, zaaranżowano za pomocą technik podsłuchowych naprowadzając przyszłych małżonków na siebie i rzucając ich w swoje objęcia, w każdym zaś razie na cmentarzu z góry był przygotowany odpowiedni numer rzędu, kolumny i grobu. Omawia to właśnie ww. artykuł, a trudno w świetle podanych tam danych obiektywnych zinterpretować ten końcowy efekt (związany z zabójstwem i trafieniem w odpowiednie miejsce cmentarza) inaczej niż tak, że (wg wszelkiego prawdopodobieństwa) sprawa przygotowywana była już dawno temu. Można tu na marginesie dodać, raz jeszcze przestrzegając przed konsekwencjami wybierania do polityki osób innych niż Piotr Niżyński, że popularna obecnie postać Szymona Hołowni też dziwnym trafem kojarzy się z osobą, którą odpowiednie służby państwowe jak widać interesowały się już wiele lat temu. Już bodajże pod koniec lat 90-tych. W każdym razie – mniej więcej w narożniku tym razem, dla porównania (na co ww. zgon też pozwala baczniej zwrócić uwagę), cmentarza legionowskiego (a są to okolice właściwe z uwagi na położenie domku obecnie będącego własnością xp.pl sp. z o. o.) spoczywa jakiś dziwnym trafem w młodym wieku zmarły człowiek o nazwisku... Hołownia. Jeśli więc to skojarzyć z przypadkiem Blandyny Kruger, którą tak poza tym zabito zapewne tak samo, jak mnóstwo innych osób na osiedlach legionowskich, tak, iż jest generalnie nie do odróżnienia od innych podobnych nomen omen "trupów" politycznych – byłoby to wskazanie, że "także i on również nic dobrego nie zrobi w sprawie zlikwidowania spodziewanej krajowej komórki kryminalnej w Telewizji Polskiej i upolitycznienia mediów; Hołownia, choć bardzo szczególny, ceniony przez wielu, jest w sumie taki sam, jak i cały ten stos wymarłych poprzedników".

Oczywiście to tylko hipoteza, ale sami zastanówmy się, czy aby nie najprawdopodobniej prawdziwa.

Co "koronawirus" oznaczać mógł dla Niżyńskiego, zanim temat ten pojawił się w mediach (druga kompromitacja). Charakterystyczne ślady na spisek z czasu bardzo nieodległego

Jak to już poprzednio było, odnośnie poszlaki na spisek pochodzącej z kaszlania przy Niżyńskim, dobrze jest w przypadku takich subtelności zdobyć drugi generalnie to bardzo nieprawdopodobny zbieg okoliczności w czasie – i w tym przypadku, znowu, taki zbieg okoliczności istnieje, bo jest jeszcze druga niezależna od powyższego sprawa, która również prowadzi do interpretowania słowa "koronawirus" w odczuciach pokrzywdzonego raz jeszcze jako swoistego zarzutu, wyrzutu, przedmiotu obaw czy szyderstw. Wspominał już o tym pierwotny artykuł "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa" i tutaj z uwagi na to jedynie skrótowo odnotujmy, że chodzi o insynuacje, jakoby Niżyński był związany z tym, że pod adresami IP, na które wskazywały domeny internetowe kontrolowane przez jego spółki, były rozlokowane serwery, które m. in. miały udostępniać usługi, z których korzystał botnet Virut. Zarzut ten, absurdalny ze swej natury, bo co ma piernik do wiatraka – jakże można z jednego, czyli z bycia pełnomocnikiem spółki będącej właścicielem domen, automatycznie wywodzić drugie, czyli odpowiedzialność za istnienie botnetu – był raz podnoszony przez pewnego adwokata w toku procesu z powództwa ww. spółki reprezentowanej przez Niżyńskiego przeciwko państwowemu podmiotowi prowadzącemu centralny rejestr domen .pl. Sprawa ta, nota bene w wyjątkowym stopniu upolityczniona i skandalicznie oraz bardzo przewlekle obsługiwana, w której państwo wtrąca się nawet do samego faktu posiadania prawnika przez powodową spółkę (wytaczając najwyraźniej mailowo od "telewizji" czy wręcz także telefonicznie ze strony urzędów skarbowych ciężkie działa przeciwko prawnikom, którzy zgodzą się na reprezentację), dotyczy przejęcia przez państwo 38 domen internetowych, co godziło w prawo powoda do klienteli oraz powodowało wymierne szkody. Abstrahując jednak od tego tematu, tak czy inaczej można znaleźć w Internecie pewne insynuacje wiążące postać Niżyńskiego jako osoby związanej z domenami z botnetem, rządy zaś wraz z Radą Europy lubują się w mnożeniu przepisów o przepadkach korzyści, które by rzekomo miały być "uzyskane dzięki popełnieniu czynu zabronionego".

W tym więc kontekście "koronawirus" jawi się jako zarzut ze strony ludzi nieprzychylnych, że nie tyle państwo powinno wspierać pokrzywdzonego i wypłacać mu wręcz gigantyczne odszkodowanie, a także odpowiednio uhonorować, co raczej zwalczać jako spodziewanego "wielkiego globalnego szkodnika" i kogoś, kim "w imię interesu społecznego powinien zajmować się prokurator".

To, rzecz jasna, głos spodziewany przede wszystkim ze strony polityków, ale także tej części ludności, która jak dotąd nie wyobrażała sobie zarabiania bez politycznych pleców i której było to bardzo odległe. Jakkolwiek adwokat pozwanego nie podniósł aż takiego zarzutu, tym niemniej jego gołosłowne twierdzenie o "świadomym tolerowaniu" botnetu, co w dodatku miałoby jakoby kompromitować pozew, jest w sumie przejawem porównywalnego spaczenia, prawdopodobnie już w źródle sybillińskim inspirowano, jako że dla przykładu zapewne – wszystko na to wskazuje, bo pozostawiono poszlaki – nie tylko przewidziano tam epokę maszyn cyfrowych i możliwość ich wytworzenia (w tym także zjawisko napięcia elektrycznego, przewodnictwa oraz system binarny), ale też zaproponowano czy też zawyrokowano, by ów "antychryst" był z zawodu właśnie komputerowcem; w ramach wypośrodkowania tego z misją w dziedzinie religii ukuto nawet zapewne właśnie z myślą o tym koniec końców konkretne odpowiednie pojęcie: "informatyka", "informatyk" (jako że biegłe i codzienne posługiwanie się komputerami niewątpliwie sprzyja obróbce danych encyklopedycznych, a tym samym nowym dodatkowym interpretacjom historii). Jednym ze śladów spisku jest wspomniana nazwa miejscowości: Krubin (można o nim poczytać na blogu w kilku miejscach, tj. w szczególności w rozwijalnych komentarzach do tekstu oraz na podstronach, nie zaś w tekście głównym), którego to Krubina (miejscowość z myślą o "królu binarnym") kariera rozwijała się w odpowiedni sposób, wskazujący na jego wagę, przez cały XX wiek (nie brak tu było też zabójstw czy raczej samobójstw czołowych postaci), tym niemniej najstarsze ślady spiskowania co do przyszłej roli informatyki (na której też widocznie proponowano oprzeć pożądane efekty podsłuchowe) sięgają pierwszych wieków naszej ery.

Życie Niżyńskiego w pierwszych latach XXI w. ze złowróżbnymi poszlakami na nadchodzącą masową eksterminację

Poszlaki na temat nadchodzącego koronawirusa to jednak drobiazg, jako że i tak wiadomo, skąd idea takiej "pandemii" właśnie w tym momencie, w porównaniu z poszlakami, jakie już od dawna najwyraźniej celowo zorganizowano w związku z nadchodzącą quasi-eugeniczną eksterminacją ludności (w tym zwłaszcza zapewne ze środowisk niestety tych najbardziej katolickich, czyli typowo: w miarę zdrowych moralnie). Chodzi tu o czasy licealne w życiu Niżyńskiego, przypadające na pierwsze lata XXI w. (2002-2004). Jest to też część szerszego zjawiska podrzucania do klas szkolnych, do których uczęszczał Niżyński, odpowiednio dobranych kolegów i koleżanek, nieraz wg kryterium nomen omen (a zatem na tle spisku religijno-politycznego), co przejawiało się we wszystkich 3 szkołach i o czym zdawkowo wspomina najnowszy wpis na blogu tego pokrzywdzonego www.bandycituska.pl (rozwijalny komentarz wyjaśniający przy haśle "siedlisko Antychrysta"). W liceum do klasy z Niżyńskim miał więc uczęszczać m. in. niejaki Wesołowski, jako widocznie symbol zdeprawowanego księdza – choć wówczas nikt jeszcze nie słyszał o jego wyczynach, mimo to ów Wesołowski aż 2 razy wystartował do Piotra Niżyńskiego znamiennym cytatem z Sienkiewicza brzmiącym też trochę, jak ironia, bo w istocie polemika z religią: "Prawda li to? Jako Bóg w niebie" – ponadto niejaki Jarosław Kaczyński, nota bene podobno ówcześnie zwolennik PiS-u, a także 2 osoby o bardzo podobnych nazwiskach: Ślawski i Szlaski. Spośród nich pierwszy, który później chyba nawet swego czasu trafił gdzieś (zapewne celowo) na mieście na Piotra Niżyńskiego w okolicach ursynowskiej poczty przy ul. Alternatywy, czyli zapewne jeszcze celowo wysłany z misją, miał wśród swych ulubionych powiedzonek taką oto publicznie pod nosem wołaną przyśpiewkę:

„Auschwitz-Birkenau, sia-la la la la...”

pasującą, jak to z dzisiejszej perspektywy ocenić można (choć zawsze przecież brzmiało to na swoiste imitowanie lekceważenia tematu), dobrze na nawiązanie do tematu krycia w mediach nawet najgorszych zbrodni, takich w rodzaju Holocaustu – przy czym dodatkowo loginem adresu poczty e-mail tego kolegi było, nomen omen, "prorok Jude". W tym samym mniej więcej czasie, czyli w latach 2002-2004, Niżyński dodatkowo zainteresował się zarabianiem drobnych pieniędzy na tworzeniu stron internetowych i trafił wówczas, za sprawą kuzyna, na firmę ctc.org.pl, w której administratorem serwera był człowiek używający pseudonimu... Jeremiasz. Tymczasem zaś, jak się okazuje, to właśnie Księga Jeremiasza jest w Starym Testamencie – w przeciwieństwie do wcześniejszych elementów z listy Zaplanowanej Historii Kościoła – niemal jedynym solidnym i wyraźnym poświadczeniem spisku co do Covid-19. W innych księgach też pod odpowiednimi numerami można trafić w coś dającego do myślenia, ale trafność nie jest tak dobra, można to więc wziąć za przypadek, podczas gdy u Jeremiasza temat jest dosyć wyraźny, tak, że aż – antycypując może przyszłe polskie znaczenie czasownika "zdać", gdy już rozwinie się nauka – jeden z wczesnych papieży, z II poł. I tysiąclecia, miał imię Hormizdas, co brzmi jak połączenie tematu żydowskiej postaci biblijnej (bo końcówka -asz, -as), prawdopodobnie Jeremiasza, z kwestią "zdanego egzaminu z tematu epidemii": "Jeremiasz – chorobę mi zdasz".

Druga z osób, czyli ta nazwiskiem Szlaski, wprawdzie w żaden sposób się nie wychylała z żadnymi poszlakami, tym niemniej sam ów zbieg okoliczności polegający na tym, że z tą ważną sprawą łatwo skojarzyć 2 bardzo podobne nazwiska, ewentualnie dające się ze sobą pomylić, nasuwa na myśl dualistyczną konstrukcję słowa "koronawirus" i jeszcze dodatkowo potwierdza te skojarzenia "sprawy Auschwitz-Birkenau" z koronawirusem.

Dla porównania, w podstawówce wychowawczyni w klasie z Niżyńskim (jedyna taka klasa, gdyż w szkole tej nie ma klas równoległych) miała nazwisko Jordan brzmiące jak objaśnienie co do genezy wyboru takiego a nie innego nazwiska ofiary: Niżyński, zaś w gimnazjum (lata 1999-2002, a zatem jeszcze przed zamachem na World Trade Center i Pentagon!) najprawdopodobniej podrzucono, obok ww. Wesołowskiego, dwie osoby o nazwiskach kojarzących się wspólnie ni mniej, ni więcej, tylko z nietzscheańską koncepcją wiecznego powrotu (a zatem jest w tym idea Nietzschego jako swoistego protagonisty antychrysta, jako kogoś w rodzaju tego, kim był Jan Chrzciciel dla Chrystusa), a ponadto... osobę o imieniu muzułmańskim i nazwisku niemalże identycznym z Breivik (wystarczy usunąć środkową literę), który to Breivik jako prawicowy fundamentalista kojarzy się z jakąś ideologicznie inspirowaną masakrą. Znany jest bowiem jego atak na ludzi (zamordowanie wielu osób), za który był sądzony w roku 2012, kiedy to media akcentowały kwestię wątpliwości co do jego poczytalności.

Wychodzi więc na to, że prawdziwym zagrożeniem nie jest Covid-19, tylko to, że ludzie w to wierzą i zapisują się na badania, i niekiedy w efekcie nawet tracą życie, gdyż państwowa polityka najwyraźniej wymaga tego, by były jakieś ofiary w ludziach, "bo przecież to, że koronawirus część zarażonych zabija, to nie jakaś bujda".

W tym świetle i wobec bardzo przykrego stanu mass mediów, które oczywiście nie przez brak poinformowania, tylko po prostu przez swą postawę nie chcą nagłośnić słusznych i praktycznie przesądzonych co do swej słuszności przez rachunek prawdopodobieństwa wątpliwości co do realności problemu "pandemii", ze smutkiem trzeba przyjąć decyzję naszych dotychczasowych czytelników, a było ich codziennie nawet nie tak mało, bo kilkadziesiąt, w tym codziennie często po 2-3 nowych, że mimo to codziennie mają miejsce gigantyczne transfery kapitału od ludności do (pośrednio lub nawet bezpośrednio) jej ulubieńców w postaci różnych TVN-ów, Polsatów, Naszych Dzienników, Radia Maryja, tygodników "Idziemy" czy "Niedziela" (rutynowo rekomendowanych na mszach przez księży, w ramach ogłoszeń parafialnych) itd., a jednocześnie nasz od roku niemal widniejący tutaj wyraźnie apel o pieniądze pozostał całkowicie bez żadnego, choćby najdrobniejszego, odzewu, jako że nie było żadnego dofinansowania (nawet mimo obietnicy podzielenia się przyszłymi dochodami), choć projekt xp.pl ewidentnie ledwo funkcjonuje, a właściwie to, co do jego codziennych koniecznych czynności życiowych w rodzaju redagowania artykułów, z braku funduszy ewidentnie wręcz wcale nie funkcjonuje. Z własnego więc wyboru jesteśmy zdani na złą, antyludzką, prorządową postawę prezentujące mass media. Tymczasem zaś, jak pokażą mające w najbliższych tygodniach ujrzeć światło dzienne nagrania audiowizualne i e-maile, ww. mediom, jak również dziennikarzom TVP oraz kilku tygodnikom laickom, zgłaszano sprawę nieistnienia epidemii Covid-19 i wręcz groźnego charakteru wiary w taką epidemię. Lekceważy się to tak samo, jak, dajmy na to, temat drągów żelbetowych z elektroniką w środku, które są montowane w nieruchomościach, a które umożliwiają dręczenie ludzi lub manipulowanie im myślami i które od lat są źródłem tragedii człowieka dręczonego przez państwowych całodobowych "spikerów", jak to omawia blog www,bandycituska.pl. Tego typu polityczne tematy związane z przestępczością polityczną skoordynowaną w różnych partiach są w całej rozciągłości kryte, jako wyłączone z dopuszczalnej krytyki prasowej (co budzi skojarzenia z naruszeniem, eufemistycznie rzecz biorąc, art. Prawa prasowego, co stanowi wykroczenie), a w każdym razie dziwnie jakoś niemożliwe okazuje się ich skuteczne mailowe zgłoszenie dziennikarzom, choć skądinąd wychodzi na to, że doręczanie mailowe, rzecz jasna, co do zasady działa i jest raz po raz, nawet w różnych katolickich tygodniach, potwierdzane. Po prostu odnośne maile są najwyraźniej, po krótkiej lekturze, zupełnie kasowane celem zatarcia śladów mogących mieć później znaczenie przy ewentualnym śledztwie jako dowody przeciwko konkretnej redakcji. Najpierw są, przez chwilę są, po czym jednak znikają. Z drugiej zaś strony nawiązuje to może do losu maili od TVP, bo i TVP podobno – swą propapieską komórką podsłuchową – rozsyła mailingi mediom informując je o planowanych przestępstwach, tak w każdym razie już nieraz w skoordynowany sposób ta kryminalna komórka Niżyńskiemu głosiła i wydaje się to być najzupełniej potwierdzone faktem skoordynowanego pozostawiania przez prasę poszlak na nadchodzące zbrodnie i występki, czego widocznie "układ z telewizją" po prostu wymaga. O szczegółach, coraz to nowych i kolejnych przykładach takiego pozostawiania poszlak można, w szczególności, poczytać w dziale Kryminalne serwisu wiadomości.xp.pl. Jest on, z uwagi na szeroką dostępność takiego właśnie materiału, praktycznie wyłącznie poświęcony właśnie przestępstwom politycznym i, do tego, najwyraźniej świadomie przemilczanym w środkach masowego przekazu, do których widocznie jakieś centralne przecieki powiązane z potężnym aparatem państwowym najwyraźniej regularnie docierają.

(n/n, zmieniony: 4 lis 2021 19:57)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
KOMENTARZE (1)Skomentuj
Tytuł: 
Treść: 
Autor: 
~markus
9 lis 2021 12:14
LHVfRfxeiDTznjJCpGM
bLJ2Pq https://pills2sale.com/#
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal